Epoka lodowcowa. Wystepują: Schorschbock 13% oraz 20%

Schorschbock 13 oraz 20%

Schorschbock 13 oraz 20%

W zeszłe lato miałem okazję zwiedzić Szydłów, który ze względu na dobrze zachowany średniowieczny zespół miejski nazywany jest czasem polskim Carcassonne. Wspominam o tym ze względu na szydłowskie „czarne złoto”. W miasteczku co roku odbywa się Święto Śliwki, czyli Dni Szydłowa, podczas których prezentowane są owoce z miejscowych sadów. Również poza tym okresem, mijając Szydłów i okolice nie trudno natknąć się stragany i małe budki, gdzie kupić można świeżutkie wędzone śliwki, gruszki oraz inne owoce.

Smak wędzonej szydłowskiej śliwki został w miły sposób przywołany dzięki uprzejmości browaru Schorschbräu, który reklamuje się jako „Home of the Strongest Beers in the Solar System”. Jakkolwiek, co najmniej śmieszy mnie wyścig niektórych rzemieślniczych browarów, które rywalizują o miano „stwórcy najmocniejszego piwa”, tak nie mogłem odmówić sobie zostania „klientem” Schorschbräu, ze względu na gatunek piwa który warzą: Eisbock (Icebock). Po prostu nigdy jeszcze nie piłem Eisbocka, a tylko taki udało mi się dostać. Tutaj w wersji „dark”, cokolwiek to znaczy.

Schorschbock 13 oraz 20%

Schorschbock 13 oraz 20%

Eisbock to gatunek piwa, który narodził się w Niemczech. W trakcie produkcji piwo jest zamrażane i usuwana jest z niego woda w postaci kryształów lodu. To co zostaje to oczywiście skoncentrowany pod względem smaku i alkoholu Doppelbock. Udało mi się zdobyć dwóch małych przedstawicieli gatunku: Schorschbock 13% oraz Schorschbock 20% w 100ml buteleczkach.

Na początek Schorschbock, wersja 13%.

Piana: Brak. Generalnie zasada, że im większe stężenie alkoholu w piwie tym mniej piany, znajduje tutaj swoje potwierdzenie.

Barwa: Kolor zdradza swoje oblicze w obecności silnego światła. Nie jest to czerń, a raczej jest to rodzaj ciemnego brązu. Wybaczcie, ale dywagacje o kolorach sprawiają mi „samczą” trudność ;p

Zapach: W porównaniu do swojego mocniejszego braciszka, słabo wyczuwalny, mało wyrazisty. A to co czuć – raczej zniechęca. Mianowicie wyobraźcie sobie, że znaleźliście się w dzikim bądź zaniedbanym sadzie, w okresie późnego lata. Nikt nie zbiera owoców, więc spadają one z drzew i zaczynają psuć  się na ziemi. Otacza nas wszechobecny zapach ziemi i sfermentowanych owoców. Ewentualnie mógłbym porównać zapach do zapachu jakiegoś taniego wina. Jest on po prostu dziwny, nie pasuje tutaj.

Smak: Znikome wysycenie. Smak lekko kwaśny, trochę słonawy, tak jakbym pił wysoce zmineralizowaną wodę. Dalej dochodzi zapach (smak) pylisty, zwietrzały pieprz, śliwka, aromat arakowy. Jeśli dym jak na bocka przystało, to raczej ten z papierosów. Piwo płaskie, jednowymiarowe.

Ogólna pijalność aka zajebistość: Brak / to piwo to nieporozumienie. Aż nie mogę uwierzyć, że tak bardzo różni się to piwo od swojego „mocniejszego brata”. Szkoda pieniążków oraz kubków smakowych.

Schorschbock 13 oraz 20% - barwa

Schorschbock 13 oraz 20% – barwa

Jeśli Schorschbock 13% to był Mr. Hyde, to teraz pora na przemiłego gentelmana – doktora Jekylla. Drodzy Państwo, oto Schorschbock 20% 😉

Piana: Brak.

Barwa: Czerń. Starałem się zrobić zdjęcie pod silnym światłem gdzie będzie widać różnice pomiędzy dwoma piwami. Nie wyszło najlepiej, ale co sprytniejsi dostrzegą różnicę 😉

Zapach: Śliwka. Wędzona szydłowska śliwka. Trochę marmolady, takiej jak dodają do pączków. Dalej zapach wina ze śliwek albo z Liczi, podobny do tego jakie można zamówić często w knajpce z jedzeniem orientalnym / sushi. Ogólnie bardzo pozytywnie.

Smak: Pierwszy łyk aż zatyka nos. Wow! Drugi to samo! Na początku intensywna wędzona śliwka, by po około dwóch sekundach poczuć mocny „alkoholowy” finish. Po każdym łyku długo utrzymuje się się cierpki smak. Jednocześnie ma się wrażenie, że gorycz nie pochodzi od chmielu – to zupełnie coś innego. Po kolejnym i kolejnym łyczku wyczuwa się coraz więcej słodyczy. Jest pięknie, piwo oraz kubki smakowe tańczą ze sobą salsę 😉 Piwko ma ciężką balsamiczną konsystencję, która przyjemnie oblepia język, a potem rozgrzewa żołądek. Brak wysycenia.

Ogólna pijalność aka zajebistość: Jeśli lubisz japońskie / chińskie wino śliwkowe albo śliwowice albo… szydłowskie śliwki 😉 to naprawdę warto spróbować. Piwo nie jest jednowymiarowe. Jest mocne to fakt, ale nie na tyle by przyćmiło to jego złożoność i walory smakowe. Bardzo ciekawe doświadczenie.