Współczesny gruit. Rhub’ IPA

W zeszłym odcinku… rozpisałem się co nieco na temat gruitu – piwa, które zamiast chmielu, przyprawiane jest mieszanką ziołową, a którego warzenie było z różnych względów bardzo popularne w Średniowieczu. Nøgne Ø Rhub’IPA

Dzisiaj opowiem nieco o ‚współczesnym’ gruicie, jakim jest piwo uwarzone z ‚dodatkiem’ albo najlepiej z ‚dodatkami’. Otóż mieszanki ziołowe nie powróciły do mainstreamu po udanej, amerykańskiej rewolucji piwnej. Gdy mikro-browary w USA uwarzyły już najbardziej chmieloną IPĘ, najmocniejszego Imperialnego Stouta, bardziej niż niemieckiego Gose czy Kölsha, a nawet piwo bardziej wytrawne i kwaśne niż te z Flandrii, to aby przyciągnąć klienta czymś czego jeszcze wcześniej nie było, browarom zostało jedynie warzenie piwa z wkładem.

A zatem mamy:

  • Bacon Maple Ale od Rouge’a. Warzone z dodatkiem syropu klonowego oraz bekonu wędzonego drewnem z jabłoni.
  • Orkiszowe z czosnkiem uwarzone przez browar Kormoran.
  • Piwo uwarzone z użyciem 200000 letniej wody z lodowca – Ice Fjord Lager.
  • Piwo z dodatkiem wodorostów – Williams Brothers Brewing Company i jego Kelpie Seaweed Ale.
  • Piwo z dodatkiem ziaren Quinua, a także orzecha palmowego, banana, kokosu… czyli piwa Mongozo.
  • Piwo z dodatkiem papryczek chilli. Za przykład może służyć choćby nasz rodzimy Grand Imperial Chili Porter, z browaru Amber.
  • Piwo o smaku Pizzy.
  • Tutankhamun Ale, czyli piwo uwarzone na podstawie znalezisk z wykopalisk w Egipcie. Wyprodukowano 1000 butelek, które sprzedano do domu handlowego Harrods, należącego do Mohamad Al Fayed’a, Egipcjanina z pochodzenia.
  • Celest Jewel Ale, czyli piwo z dodatkiem zmielonego kawałka meteorytu. Browar Dogfish Head z Delaware do produkcji użył pyłu z utłuczonych księżycowych meteorytów. Nawet miało to jakiś sens, ponieważ kamienie z kosmosu zawierają minerały i sole, a te z kolei wspomagają proces fermentacji i uwypuklają niektóre jego cechy, jak np goryczka. W ramach ciekawostki: piwowarzy pozyskali egzotyczny dodatek dzięki firmie ILC Dover, zajmującej się produkcją kombinezonów dla NASA.
  • Piwo „Space Barley” czyli  wynik kooperacji Rosyjskiej Akademii Nauk, Uniwersytetu Okayama i browaru z Sapporo. Do produkcji użyto jęczmienia, który przez 5 miesięcy przebywał w kosmosie, na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
  • W sumie, to długo by wymieniać.

Jako, że mam słabość do takich piwnych wynalazków, (co widać choćby po tym, że dużo odnośników bezwstydnie prowadzi z powrotem na mojego bloga 😉 ) to dzisiaj do pokala nalejemy piwo w stylu India Pale Ale, uwarzone z dodatkiem… soku z Rabarbaru.

Saint-Germain – Nøgne Ø Rhub’IPA

Piana: Biała, grubo-pęcherzykowata. Umiarkowanie obfita i raczej nietrwała. Jednak zostaje praktycznie do końca.

Barwa: Złoty, opalizujący.

Nøgne Ø Rhub’IPANøgne Ø Rhub’IPANøgne Ø Rhub’IPA

Zapach: Przyjemne nuty trawiaste, kwiatowe, cytrusowe oraz ziemiste. W aromatach znajdziemy także zapach, który określiłbym jako lekko kwaskowaty(po ogrzaniu nawet ‚kiszony’), landrynkowaty, a także nuty alkoholowe. Tak, w zapachu można wyczuć rabarbar. Ogólnie: bogactwo i balans.

Smak: Na początku po przełknięciu zastajemy dość sporo słodyczy. Potem jest już gorzko, szczególnie na finiszu. Aftertaste dosyć pieprzny i trochę ściągający, ale przyjemny. Duże wysycenie uwypukla goryczkę. Lekka kwaskowatość dodaje piwu polotu. Alkohol (6.9%) jest dobrze ukryty.

Ogólna zajebistość aka pijalność: Bardzo pomysłowo zrealizowany „Francuz”, refermentowany w butelce. 10% dodatku soku rabarbarowego idealnie komponuje się ze stylem piwa, gdzie chmielu i aromatów jest ‚więcej niż zwykle’. Jest to jedno z ciekawszych piw jakie piłem ostatnio i mogę je śmiało polecić. Zaznaczam jednak, ze temperatura mu nie służy. A i gdyby ktoś pytał gdzie jest to tradycyjne, mało estetyczne ‚zdjęcie przy komputerze’ to muszę przeprosić: Rhub IPA zbyt szybko mi ‚wyparowała’ 😉Nøgne Ø Rhub’IPA

Gdybyście się zastanawiali, dlaczego ostatnie tak często wycieram sobie usta (a raczej moje wirtualne pióro) tematem gruita, to jednym z powodów jest to, że… od dłuższego czasu planowałem spróbować się w tym temacie, jeśli o warzenie chodzi. Pomysłami, etykietami oraz samymi buteleczkami z piwem podzielę się za pośrednictwem twarzoksiążkowego fanpejdża.

Gose.

W 1516 roku na Sejmie Krajowym w Ingolstadt, Wilhelm IV, tytułujący się mianem księcia Bawarii podpisał dokument zatytułowany „Jak latem i zimą piwo warzyć i szynkować należy”. Dokument dość precyzyjnie regulował takie sprawy jak ceny piwa oraz wymieniał dozwolone składniki do produkcji piwa: woda, jęczmień i chmiel.Gose - Westbrook Brewing Co.

Dokument powszechnie znany jako Reinheitsgebot („Prawo czystości”) na wieki zapisał się w świadomości niemieckiej. Do tego stopnia, że czterysta lat później, w 1906 oraz 1956 roku, ustawy regulujące temat warzenia piwa w całych Niemczech pozwoliły sobie jedynie na dodanie drożdży, jako czwartego, dozwolonego składnika używanego do produkcji piwa. A niecałe pięćset lat później(1993r.) „Prawo czystości” sprowokowało dyskusję, czy piwo takie jak Tarta czy Harnaś, warzone przy użyciu mąki kukurydzianej zasługuje na miano „piwo”.

Do dzisiaj historycy spierają się co do przyczyny powstania „Prawa czystości”. Jedni twierdzą, że główną przyczyną była potrzebą regulacji wykorzystania pszenicy, tak aby lud spragniony piwa, nie zapomniał przy tym o pieczeniu chleba. Inne wytłumaczenie to fakt, że w średniowieczu popularne były gruity. Gruit to piwo, gdzie zamiast chmielu, do jego przyprawienia używa się ziół. Jak można założyć, nie tylko ze względów praktycznych (np. „chmielu nie było akurat pod ręką”) lecz w celu wywołania dodatkowych efektów, gdyż składniki gruitu w środowisku fermentacyjnym mogą potęgować swoje działanie. Inklinacje w stronę takich używek nie są wymysłem XX wieku. Ludzie od zawsze szukali sposobów na oderwanie się od rzeczywistości i można się domyślać, iż substancje halucynogenne i psychoaktywne były pożądane wśród średniowiecznych piwoszy. Ale, jak to zwykle bywa, państwo wtrąca się w życie obywateli, jeśli chodzi o definicję dobrej zabawy i warzenie gruita przestało być legalne 😉

Co ciekawe, interwencja państwa w postaci Reinheitsgebot mogła mieć wymiar polityczny. Trzeba mieć na uwadze, że wprowadzenie tego prawa zbiegło się w czasie z początkami ruchu reformacyjnego w Niemczech, gdzie niektórzy zaczęli zarzucać dostojnikom kościelnym obrastanie w bogactwa oraz np. nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu (tak właśnie: gruitu). Reinheitsgebot bespośrednio uderzał więc w dostojników kościelnych posiadających monopol na mieszankę ziołową gruit (skład często był tajemnicą) oraz w samo piwo wytwarzane przy jej pomocy, która często była narzędziem opodatkowania.Gose - Westbrook Brewing Co.

O Reinheitsgebot wspominam dlatego, że mam zamiar dzisiaj napisać o Gose – piwie niemieckim z okolic Leipzig, któremu udało się wyrwać z kajdan nałożonych przez „Prawo czystości.”  Źródła mówią o ponad tysiącletniej tradycji tego piwa, którego nazwa pochodzi od nazwy rzeki, przepływającej przez miasto Goslar. Temu też Gose częściowo zawdzięcza swój charakter – mianowicie piwo jest słone, gdyż taki charakter miała woda czerpana z okolic Goslar, niegdyś bogatego w kopalnie cynku, miedzi, ołowiu i soli. Kiedy miasto Goslar podupadło ze względu na wyeksploatowanie surowców naturalnych, produkcja i konsumpcja przeniosła się do Leipzig. By zachować oryginalny charakter, piwo warzono z dodatkiem soli. Receptura zakładała także dodatek kolendry. Oba dodatki dyskwalifikowały piwo, w myśl „Prawa czystości”.

Gose - Westbrook Brewing Co.

Oryginalnie Gose było piwem fermentacji spontanicznej. To jest nie zadawano do niego drożdży, ufając, ze te dzikie, znajdujące się w powietrzu, z pomocą matki Natury zrobią swoje. Tak jeszcze produkowano to piwo około 1740. Jednakże, skłonność do pospieszania matki Natury tkwiła w ludziach od zawsze. Ponad sto lat później, piwowarzy niemieccy odkryli, jak uzyskać ten sam rezultat, używając drożdży górnej fermentacji oraz bakterii produkujących kwas mlekowy.

Wiek XX to wiek, kiedy wiele tradycji warzenia piwa znalazło swój koniec, by na fali rewolucji amerykańskiej narodzić się na nowo. Nie inaczej było w przypadku Gose, które tak jak inne piwa, przeżywa teraz swój renesans. W 2012 roku Westbrook Brewing Co. z Południowej Karoliny, wypuściło swoją interpretację na temat Gose. Zobaczmy co też pod kapslem piszczy.

Gose – Westbrook Brewing Co.

Piana: Dość obfita,  drobno i średnio pęcherzykowata, biała. Opada do bardzo chudego kożuszka i zostaje na ściankach.

Barwa:  Cytrynowa / słomkowa. Piwo jest bardzo klarowne (krystaliczne)

Zapach: Pierwsze co zaatakowało moje nozdrza to zapach kiszonej kapusty(sic!). Po chwili jednak, na szczęście do głosu doszły aromaty ziołowe (kolendra, pieprz). Słodowości, drożdży, czy aromatów typowych dla piw pszenicznych tutaj nie uświadczycie 😉

Gose - Westbrook Brewing Co.Gose - Westbrook Brewing Co.Gose - Westbrook Brewing Co.

Smak: Boże co za kwas! Ślinianki zaczynają bardzo intensywnie pracować. Piwo jest słone i kwaśne zarazem. Gdyby nie słoność, śmiało można by porównać odczucia w smaku do tych które towarzyszą szczególnie wytrawnemu egzemplarzowi Lambika. Gose jest przyzwoicie wysycone, co akurat bardzo pasuje do profilu tego piwa (sprawia, że piwo jest bardziej rześkie, orzeźwiające w odbiorze).  Piwo zostawia ciekawy, niecodzienny posmak na języku, ale także zalegający na podniebieniu.Gose - Westbrook Brewing Co.

Ogólna zajebistość aka pijalność: Nie jestem pewien czy aftertaste był pieprzny-przyprawowy czy to moje kubki smakowe uległy zdrętwieniu, od nadmiaru kwaskowatości i soli. Alkohol jest niewyczuwalny w smaku. Zresztą zbyt dużo go jednak nie ma – całe 4%. Nie jest to piwo sesyjne, ale warto spróbować, choćby dla zaspokojenia swojej ciekawości.