Na wstępie gorąco zachęcam do zapoznania się z tym jak doszło do uwarzenia tego ciekawego piwka. Bardzo miło się czyta. W skrócie, jest to opis intrygi, która była wymierzona między innymi w naszego sławnego uczonego, a w której stawką było… piwo i wino przyprawione lawendą 😉
Z naszego, bardziej współczesnego punktu widzenia możemy uznać, że zdradzonym w Gruicie Kopernikowskim może poczuć się chmiel. Mianowicie nie ma go wcale. Zamiast niego, aby przyprawić piwo użyto lawendy, jałowca oraz piołunu.
Biorąc pod uwagę, że zleciałem całe Bielsko w poszukiwaniu tego piwka (tam gdzie te piwa dotarły, były już „wykupione”) a także jego walory smakowe, to kroi się hit/alternatywa dla miłośników witbierów z Pinty i Ale Browaru, gdyż Gruit powinien spodobać się podobnej grupie odbiorców.
Gruit Kopernikowski
Piana: Drobna, biała, opada tworząc półcentymetrowy kożuch.
Barwa: Żółto-złota. Jeśli chodzi o klarowność: mętne.
Zapach: Lawenda, drożdże, guma do żucia, świeże słodkie pieczywo (jak chałka). Zapach siana i jałowca.
Smak: Słodkawy, wodnisty, pszeniczny. Aromaty przypraw są delikatne (jałowiec) lub silniejsze, ale nadal dobrze skomponowane (lawenda). Dodatkowo wyczuwam aromat nazywany „Evergreen”. Jeśli miałbym go przełożyć na papier to jest to dla mnie aromat Sosny, Jodły, lasu iglastego. Jeśli kiedykolwiek zaparzaliście sobie „herbatkę” z młodych pędów sosny, albo piliście „piniowkę”, to skojarzenia możecie mieć podobne.
Ogólna zajebistość aka pijalność: Najpierw delikatna słodycz lekkiego piwa pszenicznego, potem perfumowata lawenda, a na koniec subtelna gorycz i kwaskowatość Evergreen. Bardzo pijalne piwko; nie męcząc się wypiłem za jednym razem dwa kufelki 😉