Są takie browary, które nie stronią od wynalazków. W końcu uwarzenie na przykład wyśmienitego Pale Ale to tylko połowa sukcesu. Klient musi jeszcze ściągnąć butelkę z półki. A w tym właśnie można (i trzeba) mu pomóc.
Brainstorming gościa od marketingu, browarzyciela albo właściciela browaru (tutaj: czeskiego) może wyglądać mniej więcej tak: „Hmm, ostatnio wysyłamy trochę piwa do Polski. Wrzuciliśmy nawet informacje o składzie w języku polskim na etykietę. Warto by jeszcze dodatkowo zróżnicować ofertę. Hmmm. A gdyby tak dodać trochę więcej słodu do następnej warki Svetlego Leżaka oraz Konopie indyjskie? Tak! to świetny pomysł. Pšoni (Określenie Polaków w stylu nasze „Pepiki”, tylko może jeszcze bardziej lekceważące ;)) nie mogą sobie legalnie „zajarać” to napewno łykną piwko z <<marihuaną>>. Wystarczy że dodamy do tego kardamon i melisę, żeby to jakoś smakowało i będzie hit.” I powstaje w ten sposób Chlumecky Januw Elixir, który schodzi na pniu.
Patrzy reszta i kombinuje: „Damn it, ubiegli nas! Co my teraz biedne żuczki zrobimy… ale zaraz! Mamy jeszcze Absynt, po który Pšoni tak zawzięcie do nas przyjeżdżają!” 😉 A dalej to już wiecie jak jest. Piwo o nazwie „absynt” chłodzi się w lodówce.
Co ciekawe, w „składzie” oprócz wody, chmielu, drożdzy i słodu widnieją „absinth” oraz „naturalny ekstrakt z absnithu”. Gdyby to piwo było wyprodukowane w Polsce, musiałoby mieć naklejoną banderolę, a także podatek akcyzowy byłyby wyższy, gdyż w Polsce praktycznie każdy alkohol, który nie jest piwem lub napojem „piwopodobnym” musi mieć banderolkę.
Anyways, sprowadzając sobie dobrych parę miesięcy temu dwie butelki Opat Absinth myślałem sobie, że przy okazji, mógłbym popastwić się trochę nad „naszą tradycją” picia Absyntu niemalże z gwinta, i to najlepiej gdy ma conajmniej 80%, bo wtedy dobrze poniewiera. Zrobiłem to jednak przy okazji posta „O tym co warto przywieźć z Czech” i nie chce ponownie ugrząźć w tym temacie, więc… w skrócie:
- Istnieje różnica pomiędzy Absinth oraz Absinthe. Ten ostatni denominuje oryginalny Szwajcarski / Francuski absynt. Ten pierwszy, to czasami pogardliwe określenie na Czeski absynt (Bohemian), który zazwyczaj nie daje nam efektu louche, gdy rozcieńczamy go z lodowata woda i kostką cukru.
- Picie alkoholu smakowego powyżej pewnej granicy ABV mija się z celem. Kubki smakowe zostają sparaliżowane. Dlatego rozcieńczamy.
- Cukier – kostka cukru, nieodłączny element rytuału, kiepsko rozpuszcza się w alkoholu. Dlatego rozcieńczamy.
- Polski Apsinthion Grand de Luxe by Toorank, który posłużył mi dzisiaj jako element dekoracji nie odstaje od większości tego, co można znaleźć na półce w czeskim Tesco, więc nie ma po co tam jeździć jeśli tak naprawdę nie wiemy po co.
A wracając, Broumov, to kolejny czeski browar po Holbie, który może poszczyć się posiadaniem strony internetowej w języku polskim. Historia warzenia piwa w Broumov rozpoczęła sie w 1348, kiedy król nadał miasto prawa miejskie, a wkrótce potem z Pragi przybyli do miasta benedyktyni.
Na stronie browaru czytamy: „Benedyktyni uważani byli za dobrych pracodawców. Świadczył o tym między innymi „deputat piwny” jaki otrzymywali pracownicy. W jego skład wchodziły 3 litry piwa dziennie, węgiel na zimę, karp na święta. Również na święta pracownicy dostawali 3 litry mocniejszego alkoholu.”
Chyba muszę pogadać z szefem na temat podobnego deputatu.
Opat Absinth
Piana: Drobna i biała. Typowa dla Svetlych Leżaków, jeśli chodzi o trwałość.
Barwa: Żółty, opalizujący.
Zapach: Oczywiście daleko zapachowi do czegoś co bezbłędnie kojarzyłoby się z piwem. Jest słodki i perfumowaty. Odrobina trawy cytrynowej, ziela angielskiego. Anyż.
Smak: Na samym początku uderza słodowość nasuwająca skojarzenia z „aspartamową” słodyczą arcydzięgla. Zaraz potem podążają przyprawy (kolendra i kardamon). Słodki finisz zrobiony z cukierków miętowych oraz szczypty kardamonu. After-taste lekko ostry/gorczykowy. Odrobina diacetylu (jak za nim nie przepadam, tak tutaj jest nawet przyjemny). Mniej niż średnie wysycenie.
Ogólna zajebistość aka pijalność: Można sobie śmiało odpuścić. A jeśli już, to sugeruję raczej spożywać bliżej niż dalej terminu ważności, ponieważ „leżakowanie” temu piwu nie służy (nuty kwaśne). Mam porównanie z racji tego, że pierwszą buteleczkę otworzyłem na 4 miesiące przed drugą.
P.S Specjalne podziękowania dla Zielonej Wróżki za nieocenioną pomoc w trakcie redagowania blog posta.