Mecz Polska – Irlandia, który na pewno wygramy.

Browar Pinta nie przestaje zaskakiwać. Gdybym należał do konkurencji tego kontraktowego browaru, myślę, że po większości ich posunięć mógłbym z uznaniem i odrobiną zazdrości przyklasnąć: „no żesz dlaczego ja nie wpadłem na to wcześniej!”O’Hara’s leann folláin

Myślę, że jako pierwsi z polskich browarów kontraktowych dali się poznać poza granicami naszego kraju na większą skalę. Na organizowane przez siebie wycieczki po świecie, nie wybierają się z pustymi rękoma. Bière de Garde zawieźli do Francji, Sahti do Finlandii, Oto Mata IPA do Japonii, i tak dalej. Z kolei z wycieczek przywożą najpewniej  inspiracje, a także kontakty, które mogą później, tak jak się to stało teraz, zaowocować: w postaci nowego projektu.

Panowie z Pinty do Dublina polecieli z furą płatków owsianych i polskiego, praktycznie nie istniejącego na zagranicznych rynkach chmielu (być może oddając naszym rodzimym producentom  przysługę). Razem z O’Hara’s uwarzyli Lublin to Dublin – czyli podwójnego Stoutu owsianego. Będąc ciekaw ich kolaboranta – O’Hara’y – wyczarowałem sobie butelkę Stoutu, która wyszła spod ich reki.

Leann folláin w języku gaelickim znaczy ponoć ‚pełny Stout’, a samo piwko uwarzone jest w stylu Extra Irish Stout.

O’Hara’s leann folláin

Piana: drobno i średnio-pęcherzykowata.Beżowa i dość trwała.

Barwa: jak najbardziej odpowiednia dla Stoutu.

O’Hara’s leann folláinO’Hara’s leann folláinO’Hara’s leann folláin

Zapach: raczej zbalansowany, na który składają się słody ciemne, palone, kakao, toffee, kawa Mocha, lukrecja.

Smak: Lubię zaczynać od końca, więc: zbyt wysokie wysycenie jak na Stouta, palono-goryczkowy, ostry finish. I kawowy after taste. Finish oraz wysycenie to najsłabsze strony tego Stoutu. Ale poza tym mamy dobrze zachowany balans pomiędzy wodnistością, a aksamitnością, z przesunięciem jednak w stronę wodnistości. A także bardzo dobry drugi ‚akord’, który następuje po tym gdy język i podniebienie przyzwyczają się do dużej ilości obecnych bąbelków i zanim poczujemy gorycz/palność na podniebieniu.O’Hara’s leann folláin

Ogólna zajebistość aka pijalność: Przy przelewaniu do kufelka zalecam maksymalnie możliwie odgazować piwo. Ogólnie, to Pinta nie ma co się wstydzić ze swoim Dobry Wieczór, jeśli zestawimy piwo Pinty do tego „Irlandczyka”. Lublin to Dublin może być zupełnie odmienną receptura, ale, spekulując – jeśli jednak dołożyć do O’hara’s leann folláin przywiezionych z Polski płatków owsianych oraz zmniejszyć wysycenie, to już na tym etapie będzie to moim zdaniem dość udane piwo.

Namiętności Carycy Katarzyny II

Rasputin Brouwerij de Molen oraz Emelisse  Russian Imperial StoutJak w temacie – było tych namiętności wiele. Oprócz upodobania do polityki, władzy czy do sporo od siebie młodszych mężczyzn, których czyniła kochankami, Katarzyna II lubiła także piwo. Źródła podają: „reputacja i przyjemność płynąca z picia piwa typu Porter nie ogranicza się jedynie do Wielkiej Brytanii. Jako dowód można przytoczyć fakt, że Portery znane są poczynając od zamarzniętych rejonów Rosji, aż do palących piasków Bengalu i Sumatry. W istocie, Caryca Rosji jest tak rozmiłowana w Porterach, że kilkukrotnie zamówiła znaczne ilości tego trunku, na potrzeby swoje oraz swojego dworu”.

Wiadomo więc, że Caryca Katarzyna zamawiała piwo z Anglii na swój dwór, ale to nie ona odkryła te piwa dla Rosji. To Piotr Wielki zakochał się w Stoutach, w czasie jego wizyty w Anglii w 1698 roku, a opuszczając wyspiarski kraj  zażyczył sobie, aby dostarczono Stouty do Rosji. Wieść niesie, że pierwsza partia zepsuła się w trakcie długiej podróży. Anglicy, jak zwykle zdeterminowani aby zachować twarz, wysłali kolejną partię, tym razem mocniej odfermentowaną, z większą ilością chmielu. Tak, wedle tej historii narodził się imperialny stout, obecnie określany częściej jako „rosyjski”.

Tak naprawdę jednak, kiedy car Piotr Wielki otworzył Rosję na zachód początkiem XVIII wieku, czarne „ejle” – „Portery” przeżywały swój złoty wiek i były tym, czego chciał konsument w tamtych czasach – mocniejszego, bardziej nachmielonego piwa. Siłą rzeczy raczej to, a nie trudy transportu zadecydowało o tym jakie piwo dostali Rosjanie.Rasputin Brouwerij de Molen

Gusta Brytyjczyków się jednak zmieniały, a „carowie” Związku Radzieckiego nie sprowadzali już piwa z Wielkiej Brytanii. Portery właściwie wyginęły w połowie XX wieku, imperialne stouty zakończyły swój żywot na początku lat 90 ubiegłego wieku i… właściwie nie miałbym dzisiaj o czym pisać gdyby nie piwna rewolucja amerykańska i boom na piwa warzone „w duchu craft”. A ten duch to w uproszczeniu: warzyć wszystko bardziej intensywnie, naginać istniejące granice i poszukiwać nowych. Dzisiejsze Russian Imperial Stouty idą jeszcze dalej w swej „imperialności”, niż te warzone na carski dwór.

Emelisse Imperial Russian Stout

Piana: Bardzo drobna, bardzo trwała, koloru brązowego cukru

Barwa: Nieprzejrzysta czerń.

Emelisse  Russian Imperial StoutEmelisse  Russian Imperial Stout

Emelisse  Russian Imperial StoutEmelisse  Russian Imperial Stout

Zapach: Palone słody, lukrecja, wanilia, wyraźny aromat szlachetnego chmielu oraz nuty alkoholowe.

Smak: Słodycz pojawia się tylko na chwilę. Zaraz potem pojawia się pędzący z dużą prędkością prawy prosty złożony z alkoholu, oraz naprawdę mocnej, i raczej nieprzyjemnej taninowej goryczy, która zatruwa zarówno finish, jak i aftertaste. Niestety wszystkie niuanse takie jak aromat czekolady czy rodzynki giną, zostają skutecznie zagłuszone. Raczej niskie wysycenie.

Ogólna zajebistość aka pijalność: Piękna piana, złożony aromat. Niestety gorycz obecna w piwie skłania do refleksji czy nie dodano na czas leżakowania płatków dębowych i czy aby nie dodano ich zdecydowanie za dużo. Ewentualnie czy jakiś palony słód się nie przypalił podczas gotowania brzeczki. Piwo w tej postaci nie jest pijalne – można sobie śmiało odpuścić. Ten „rusek” ma 11% zawartości alkoholu.

Rasputin Brouwerij de Molen

Piana: Bardzo drobna, niezbyt obfita i nietrwała. Kolor taki sam jak w przypadku Emelisee.

Barwa: Nieprzejrzysta czerń.

Rasputin Brouwerij de Molen Rasputin Brouwerij de Molen

Rasputin Brouwerij de Molen Rasputin Brouwerij de Molen

Zapach: Jest toffee, lukrecja, melasa, skórka ciemnego chleba i alkohol. Co ciekawe, nie ma w zapachu wyraźnych: palonego słodu, czekolady czy kawy – często obecnych w piwach tego gatunku. Zapach jest przyjemny, harmonijny jednak niespecjalne złożony. Brak mu ciekawych akcentów, w które Russian Imperial Stouty obfitują.

Smak: Jeszcze bardziej wytrawny od Emelisse, jednak gorycz jest lepiej ułożona, jest też w tej goryczy pewna ziołowość. Czarny, trochę kremowy w odczuciu płyn, po przełknięciu rozgrzewa żołądek (10,4% ABV). Gorycz jest ściągająca i nieco zalegająca. Aftertaste, jeśli pominie się intensywność goryczy   , przypomina cappuccino. Nisko wysycone. W piwie unoszą się drobinki drożdży.

Ogólna zajebistość aka pijalność: Rasputin jest dla mnie odrobinę zbyt wytrawny. Warto też zaznaczyć, że zyskuje gdy ogrzejemy je do około 16 stopni. Ciekawostką jest fakt, że Brouwerij de Molen miał problem z nazwą dla tego piwa, z tego powodu Rasputin został w późniejszym czasie przemianowany na Disputin (w wolnym tłumaczeniu „wykłócać się”), a także był warzony pod nazwą Cease & Desist.

P.S Niedługo, browar Pinta będzie miał dla nas coś dobrego, sprzedawanego w buteleczkach 0.3l. Ale ciii…. nie słyszeliście tego ode mnie 😉

Kmicic poszedł na L4. Primator Stout.

Primator Stout oraz Master Tmavy

Primator Stout oraz Master Tmavy

Mam skłonność do bycia Sienkiewiczem. To co wychodzi mi spod klawiaturowego pióra, jest często (w moim mniemaniu)  zgrabnie zaplanowane jako kompozycja „większego czegoś”. Więc na początku były sobie dywagacje na temat Smaków Wakacji gdzie bardzo zręcznie (w moim mniemaniu) wplotłem wątek czeski, by następnie, w następnym przydługim poście go rozwinąć i w końcu, spuentować w trzeciej części trylogii, gdzie pojedynkować się będą Master Tmavy z Primator Stoutem, niczym Wołodyjowski z Kmicicem.

W porę jednak (w moim mniemaniu) zmiarkowałem, że pisząc trzecią część zupełnie bez polotu (bo wypada po pierwszej i drugiej; jestem już tematem zmęczony, a poza tym to obiecałem blabla…) skrzywdziłbym jedynie siebie i ewentualnie paru swoich znajomych, którzy klikają i czytają moje wypociny 😉 Odłożyłem więc napisanie mojego „Pana Wołodyjowskiego” na później.

Jednak jako człowiek słowny i konsekwentny, nie mogę tak po prostu zapomnieć o sprawie. Sami wiecie, chcę mieć to z głowy. By uniknąć Waszego zawodu, na wstępie powiem, że w mojej opowieści Kmicic poszedł na L4. Nie będzie go. Master Tmavy jest piwem poprawnym, może trochę zbyt wysyconym jak na mój gust, ale pomijając kilka uwag odnośnie zapachu, szkoda o nim pisać.

Primator Stout.

Piana:  Po nalaniu bardzo drobna, potem mniejsze pęcherze tworzą większe. Warstwa piany powoli opada tworząc cieniutką warstewkę i gdzieniegdzie wysepki piany. Kolor beżowy przechodzący w brąz.

Barwa: Czarny, nieprzejrzysty.

Prmiator Stout

Prmiator Stout

Zapach:  Palony słód, trochę owsianki, smażony, przypalony ziemniak. Da się wyczuć alkohol, ale nie bije on po nosie.

Smak: Lekka kwaskowatość bocka i dość ostra, chmielowo-zbożowa i przyjemna gorycz na finiszu. Wysycenie: nie za dużo, nie za mało. Idealnie. Początkowo bardzo wytrawny, wraz z upływem „łyków” – a najprawdopodobniej wraz z ulatniającym się gazem i „temperaturą”, bardziej łagodny, mleczny, kremowy.

Ogólna zajebistość aka pijalność: Ze względu na smak oraz after taste nasuwa skojarzenia z bardzo przyzwoitym Barney Flats, z Anderson Valley Brewing Company. Primator Stout to pijalne sesyjne piwo, kosztujące 19,90CZK w Kauflandzie w Czeskim Cieszynie.