Na polskich podwórkach internetowych zwanych „forami” możemy znaleźć zaciekłe dysputy na temat czy piwo jest „żytnie”, lub czy tylko zawiera żyto, czy tez może wcale go nie ma. Importer tego piwa kiedyś pochwalił się, że Boiko to piwko żytnie, potem jednak zmienił zdanie i obecnie nawet nie umieszcza informacji o innym rodzaju słodu niż jęczmienny.
Jeśli spróbujemy przepuścić stronę jednego z litewskich sklepów przez translator Google, używając strategii „litewski -> angielski„, to wyjdzie nam, oprócz zrozumiałego „barley malt” także „yeast malt„. Co w dosłownym tłumaczeniu znaczy „słód drożdżowy”. Google w trybie „litewski -> polski” wariuje i nie wypluwa nic sensownego. Za to na stronie producenta, tą samą taktyką osiągamy informacje, że piwo jest „wzbogacone słodem żytnim”
Moje skromne doświadczenie w piwach żytnich / typu Roggenbier pozwala mi przypuszczać, iż rzeczywiście coś z tym żytem, może być na rzeczy ( ż,rz,ż,rz 😉 ) Mam tu na myśli ostrą nutę, która pochodzi najprawdopodobniej od drożdży, albo od żyta właśnie.
I. O. BOIKO
Piana: biała, średnio0pęcherzykowata. Obfita, ale raczej nietrwała, gdyż dość szybko opada do zera, nie pozostawiając nic na ściankach szkła.
Barwa: żółty, lekko zmętniały.
Zapach: Na początku przypalone mleko/ziemniaki oraz drożdże. Te ostatnie są tak intensywne, że najbliższe skojarzenie na określenie tego aromatu to „zatęchły”. Momentami jest też kwas izowalerianowy, czyli nasz ulubiony, pleśniowy serek. Po dłuższej chwili mamy odrobinę banana.
Smak: Dość wodniste na początku. Czuć bardzo duże wysycenie, po paru łykach piwko zaczyna się odbijać i to biorąc pod uwagę fakt, że szczególnie na początku przelewam piwo do szklanki tak aby móc ocenić pianę. Przy okazji piwo się odgazowuje, jednak nie w przypadku Boiko, który „odbija się” aż do „dna” butelki .
Da się wyczuć nuty kwaskowate i chlebowe. Boiko zostawia słodkawy, trochę ostry posmak (zapewne zasługa drożdży, dodatku słodu żytniego oraz samego wysycenia). Im dłużej się je pije, tym staje się bardziej przyjemniejsze – „podniebienie” przyzwyczaja się do ostrego posmaku, więc na przód mogą wysunąć się smaki i aromaty słodowe, co jest dla piwa korzystne.
Ogólna zajebistość aka pijalność: Mam słabość do DUŻYCH butelek / puszek z piwem. Zawsze podobały mi się litrowe puszki piwa Faxe, a będąc w supermarkecie „muszę” pomacać 3-5 litrowe „puszeczki” z Lagerami. Nie inaczej jest w przypadku Bojko, gdzie litrowa butelka zamykana „zamkiem patentowym” wypada bardzo korzystnie.
To nie jest moje pierwsze Boiko. Uważam, że to piwo jest klasycznym przykładem, gdzie trunek traci na tym, iż jest niefiltrowany i niepasteryzowany. Bojko to loteria, a to z tego względu, iż zanim to piwko ewentualnie dotrze do sklepu „specjalistycznego” jest wystawiane na działanie niekorzystnych czynników dla piwa, takich jak światło i temperatura. I nikt się tym specjalnie nie przejmuje. A to i tak jest optymistyczny wariant, ponieważ piwko możemy także nabyć w Auchan / Real, gdzie „leżakuje” sobie na półce, aż do utraty terminu przydatności.